wtorek, 27 maja 2014

Finals & Bye, bye high school! + Graduation!

Tydzień od 12 do 16 maja był czasem, w którym po raz ostatni chodziliśmy do szkoły. My, to znaczy seniors, ostatnia klasa, bo trzy pozostałe roczniki będą musiały chodzić do niej jeszcze przez prawie miesiąc hehe. Jak to bywa w Ameryce, musieliśmy napisać tzw. finals czyli egzaminy sprawdzające naszą wiedzę z ostatniego semestru.

Obok macie zdjęcie karty odpowiedzi do testu z historii. Zwykle tak one wyglądają, ale tak naprawdę to zależy to od nauczyciela. Czasem można zajrzeć na koniec do notatek i poprawić jakąś odpowiedź. Czasem jest to tylko w formie sprawdzianu z ostatniego rozdziału podręcznika. Więc mimo, że brzmią nie zachęcająco, to nie jest tak źle. Chociaż wiadomo, że jest to koniec semestru i nie bardzo chce się zbierać tyłek i powtarzać tyle materiału, nawet jeśli amerykańska szkoła jest łatwiejsza, a za oknem akurat spadł niespodziewanie śnieg (zasługa kompletnie nieprzewidywalnej pogody w Kolorado). 

W piątek odbyła się tylko pierwsza lekcja, na której juniors musieli pisać notatki, a seniors jedli pączki i farbowali koszulki. Potem odbyło się "check out from school". Każdy senior został zaopatrzony w żółtą karteczkę, na której zbierał pieczątki za wyczyszczenie szafki, wymeldowanie się ze szkolnego serwera, dokonanie ostatnich opłat, oddanie książek do biblioteki. Właśnie to ostatnie przysporzyło mi trochę kłopotu, bo okazało się, że nie mogę znaleźć książki do historii i musiałam za nią zapłacić $75, a nie była to nawet zła cena w tym wypadku. Ale właśnie dzisiaj Laurie powiedziała, że dostała maila ze szkoły, że podręcznik się znalazł, więc dostałam kasę z powrotem (uff).

21 maja miało miejsce graduation... tadadaAAam! Legenda Ameryki, temat przewijający się w filmach i książkach czyli zakończenie roku szkolnego dla ichniejszych maturzystów. I faktycznie było hollywoodzko: wielka aula w Air Force Academy, trybuny wypchane dumnymi rodzicami, dziadkami i przyjaciółmi rodzin, wielka szkolna orkiestra itd. Zaczęliśmy od wejścia na aulę przy marszu, który zagwarantowali nam muzycy, telebimy wyświetlamy cały ten pochód, a więc nas, w jaskrawo niebieskich togach i biretach.
Kwintesencji dopełniało ciągłe gratulowanie. Oczywiście nie było się bez typowej amerykańskiej szopki emocjonalnej, pompatyczne przemówienia itp. Nie aż taki ze mnie hejter, bardzo mi się ogólnie podobało, ale żeby ukończyć high school trzeba naprawdę minimalnego wysiłku u niektórzy tak się przeciągnęli te cztery lata na samych włefach czy rysowaniu, a i tak mogli dumnie paradować po scenie w todze i birecie, być uściśniętym przez dyrektora i parę innych osób.



Tutaj widać mnie, podczas przejścia po scenie:




Rebekah i Elena okazały się ajlepszymi uczennicami na roku, więc musiały wygłosić przemówienie:





Muszę powiedzieć, że byłam z nich naprawdę dumna. Zasłużyły sobie na to jak mało kto. Ostatnie dwa lata spędziły w IB, w dodatku miały kursy AP i jeszcze były w tym najlepsze.

A otóż i nasze końcowe zdjęcia, głównie w objęciach dumnych rodziców, ja swoje mam z przyjaciółmi:

Z Laurie (host mamą)

Z Timary (host siostrą)
Host rodzice i hsiostra.

Z moimi kujonami :)

<3
Emily ;)
Rebekah ;)

Tak więc zakończyła się moja edukacja w Rampart High School. Było to cudowne dziewięć miesięcy, czasem wspaniałe, innym razem rozczarowujące czy frustrujące, ale na pewno bardzo AMERYKAŃSKIE, a o to przecież chodziło. Teraz mogę powiedzieć: uczyłam się w Stanach <i tu pokazać mój certyfikat>. Nie do końca to jeszcze do mnie dociera, więc na nieco dłuższe i głębsze refleksje przyjdzie czas za miesiąc, kiedy będę żegnać się też z Ameryką. Chlip!
Tymczasem korzystam z najdłuższych wakacji w życiu, tzn. spotykam się z przyjaciółmi, wygrzewam na słonku, oglądam filmy no i przygotowuję się psychicznie na następne cztery tygodnie, które będą zawierać wyjazd na Alaskę, pożegnalne spotkania, moje urodzinowe sleep-over (już jutro!).

Żegnam się teraz z Wami, postaram się wszystko skrupulatnie i bez dłuższych przerw opisywać.
Ciao!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz