środa, 9 października 2013

2/10

Dzisiaj jest 9 października, zleciał kolejny miesiąc. Powiedziałam to właśnie przy kolacji rodzicom i wszystkim nam zrobiło się przykro, że to już 1/5 za nami.
Znowu mam ochotę pisać o tym samym, że wymiana to jedna wielka ruletka, nie wiadomo jaki pakiet się trafi. Ale ja mam mnóstwo szczęścia. Z rodzicami po niedługim czasie załapałam wspaniały kontakt. Z rodzeństwem nie tak prędko, ale z Timary mamy coraz fajniejszą relację. Często host siostry najpierw kochają się całym sercem, a potem są konflikty. U nas na odwrót: na początku bardzo zwyczajnie bez fajerwerków, ale też nigdy bez kłótni. Teraz zaczynamy powoli się przyjaźnić. Pewnie jest to spowodowane tym, że bardzo się różnimy.
 Z Keenanem nasz kontakt polega na codziennym mówieniu sobie "cześć" i "dobranoc". Tzn mówię ja, gdybym tego nie robiła, to byśmy się wgl do siebie nie odzywali ;) Ale nie narzekam, on jest fajny, tylko żyje w swoim świecie.

Ostatni weekend był bardzo przyjemny. W piątek miałam w planach wcześniejsze położenie się spać i oglądanie Czasu honoru, jako że leci kolejna seria, a ja i moja mama jesteśmy od niego uzależnione. Mamy tylko problem, który z facetów jest najprzystojniejszy <3
Moje plany zostały pokrzyżowane przez Laurie, który powiedziała, że teraz ma czas zabrać do lekarza. Gwoli wyjaśnienia: na gimnastyce tydzień wcześniej próbowałam robić gwiazdę na równoważni i z wdziękiem rąbnęłam kolanem w nią, następnie z równym wdziękiem z niej spadając.
Po powrocie zaczęłyśmy pogaduchy z herbatą i zeszło nam ze 3 godziny. Laurie jest cudowna <3
Tak więc Czasu honoru nie obejrzałam ;)

W sobotę jak zwykle się leniłam, czego na pewno nie żałuję, bo w tygodniu biegam, więc soboty robię sobie luźniejsze. W pewnym momencie po południu zeszłam na dół. Laurie rozmawiała o czymś ze Stevem i kiedy do nich przyszłam, host tata wstał i mnie przytulił. Zapytałam się skąd taki niespodziewany przypływ emocji, bo to nie jest typowe dla niego. Powiedział, że po prostu się cieszy, że jestem z nimi. Laurie powiedziała, że wróciła z zebrania dla host mamusiek, gdzie wszystkie rozmawiały o swoich wymieńcach i każdy miał jakiś problem, tylko nie ona. Kiedy nadeszła jej kolej mówienia, powiedziała: no tak, my mamy problem, mianowicie Natalia chce co sobotę robić porządki w domu i w weekend gotuje nam obiady. Na co inne host mamy: o jaaa.
Opowiadała później, jakie kłopoty, mniejsze i większe mają inne host rodziny i wymieńcy i faktycznie wyszło na to, że u nas jest wszytsko spoko.
Słyszałam od nich dużo różnych miłych rzeczy, ale miło było usłyszeć od host taty, że jestem ich wygraną na loterii i że wybrali właściwą osobę.

Późnym po południem przyszła ekipa, z którą się przyjaźnię czyli Julia, Elena, Rebekah i Emily, nasze międzynarodowe towarzystwo. Zrobiłyśmy razem sporo włoskiego jedzenia, które zjedliśmy na kolację z Laurie i Stevem, bo Timary była na koncercie, a Keenan się źle czuł. Przy tym dziewczyny opowiadały jak im się żyło we Włoszech i Kuwejcie. Host rodzice byli z tego zadowoleni. Może trudno w to uwierzyć, ale Laurie lubi mieć nastolatków wokół siebie, a Steve
lubi poznawać obce kultury, więc cieszyli się tym, że dziewczyny wpadły. Oni z kolei opowiadali jak im się żyło na Alasce przez 14 lat.
Bliźniaczki: Rebekah i Emily robiące włoskie gnocchi. Z tyłu Julia walczy z piekarnikiem.

Dziewczyny: Rebekah, Emily, Elena i Julia (z Polski).

W niedzielę rano kościół, odrabianie lekcji i spotkanie grupy młodzieżowej z kościoła.

Napiszę w ten weekend streszczenie bieżącego tygodnia, teraz żegnam, idę się przygotować do szkoły :) PA PA :*

1 komentarz:

  1. O mamo, włoskie jedzenie- momentalnie robię się głodna !!! No i Twój host tata jest taki kochany..

    OdpowiedzUsuń